Każdy chyba zna powiedzenie “rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady”, a co gdyby nieco je rozszerzyć? Rzucić wszystko, wyjechać w Bieszczady i wziąć ślub? Tak właśnie zrobili Agnieszka i Bartek, tytułowi bohaterowie, szaleńczo zakochani w sobie i równie namiętnie w Maciejewce. A cóż to takiego zapytacie. To nieoceniony spokój, to wspaniała kuchnia, to dwie drewniane chaty na końcu wąskiej drogi, to kojąca zmysły natura, to przekochani gospodarze i w końcu to centrum wydarzeń dzisiejszego wpisu. Idealne miejsce na ślub w otoczeniu przyrody i kameralne wesele, a dokładniej to osiemnaście osób… Kiedy dostałem od Bartka pierwszego maila z wstępnymi szczegółami ich wymarzonego dnia pomyślałem “chcę to sfotografować!”. Kiedy tylko dotarłem na miejsce, uśmiech sam wjechał na moją raczej poważną twarz. Co za miejsce, co za ludzie! Państwo Młodzi oraz rodzina odpowiednio do przyjęcia się też przygotowali – w Maciejewce relaksowali się już kilka dobrych dni. Hamaki, leżaki, pełny chillout, sami rozumiecie. Pomimo swobodnej atmosfery nie zabrakło wzruszeń i ekscytacji, połączenie idealne. Tyle prawdziwych emocji i to jeszcze w takim urokliwym otoczeniu! Po części oficjalnej, przyszedł czas na przepyszny obiad, serwowany przez mistrza kuchni i gospodarza Maćka, oraz tańce, degustacje nalewek i wspólne świętowanie pod gołym niebem. Klimatu nie można było odmówić. Podczas wesela narodził się też pomysł na sesję o wschodzie słońca, ostatecznie daliśmy sobie nieco więcej czasu na regenerację i udało się wykonać sesję ślubną o poranku. Niesamowicie oryginalne doświadczenie, niesamowita przyjemność przyglądania się tym wszystkim pozytywnym reakcjom, nucie podniecenia, dziesiątkom wzruszeń, niesamowite i pełne klimatu miejsce, niesamowite (i spełnione!) marzenie Agi i Bartka. Gratuluję i życzę równie owocnej realizacji kolejnych marzeń. Ago, Bartku, dziękuję!