Kiedy Natalia wysłała do mnie wiadomość z pomysłem na ich sesję plenerową, nie mogłem do końca uwierzyć w to co czytam. Kiedy troszkę ponad miesiąc później wsiadaliśmy na pokład samolotu do Aten, również nie wierzyłem, że to wszytko się dzieje naprawdę. Chyba dopiero teraz, publikując ten wpis, jestem pewien co to się zadziało. Przyznam, że są miejsca na świecie, które powodują u mnie szybsze bicie serca, a wykonanie ślubnej sesji w owych lokalizacjach jest szczytem marzeń. Jedno z nich właśnie się spełniło. Razem z Natalią i Łukaszem plenerowaliśmy się na najpiękniejszej greckiej wysepce – Santorini! Wszelkie wolne skojarzenia z tym miejscem okazały się prawdą. Wyspa jest dla fotografa tym czym Disneyland jest dla sześcioletniego dzieciaka. Może nawet trzy Disneylandy połączone w jeden. To niekończący się plac zabaw, to obrazki i widoki, które do aparatu wpadają niemalże same, to niepowtarzalny klimat, którego próżno szukać gdziekolwiek indziej. Fotograficzny raj, serio! Nasza podróż zaczęła się od zakupu niezbędnego obuwia w Zamościu. Potem jedynie kilka godzin jazdy, czekania na lotnisku, lotu, jeszcze więcej czekania, jeszcze chwilka lotu i byliśmy na miejscu. Santorini przywitało nas urokliwym wschodem słońca i nie mniej urokliwą Skodą Citigo. Samochód legenda, obowiązkowy towarzysz przy eksploracji greckich wysepek. Zrobiliśmy krótkie rozeznanie terenu, zalogowaliśmy się w hotelu i wyruszyliśmy na fotograficzne łowy. Choć słońce nie oszczędzało nas wcale (szczególnie podczas istotnej basenowej przerwy), wszelkie niedogodności rekompensowało pięknymi efektami świetlnymi. Z dobrodziejstw Santorini korzystaliśmy aż do nocy, przemierzając setki schodów, gubiąc się w wąskich uliczkach i nieustannie podążając za zachodem słońca. Ledwo położyliśmy się do łóżek, a już trzeba było wstawać łapać wschód słońca. Jeszcze emocje nie opadły, migawka nie ostygła, a Natalia i Łukasz byli gotowi i zwarci do pracy. Takie poranki to ja lubię! W południe przyszedł czas na chwilę relaksu, inaczej mówiąc basen, oliwki, feta i złoty napój. Kiedy temperatura nieco opadła, a każdy z nas zażył kąpieli słonecznej, wróciliśmy do pracy. Parę słów o moich modelach! To niezwykłe szczęście mieć takich klientów, a po tym wyjeździe śmiało mogę powiedzieć przesympatycznych znajomych. W ciągu dwóch dni tak się rozkręcili, że pozowali nawet poza sesją. Ale już nie będę rozgrzebywać… Santorini odkrywaliśmy do ostatniej chwili, czy już mówiłem, że ta wyspa to istna fotograficzna kopalnia? Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Ostani dzień naszej podróży to powrót, z małym, aczkolwiek mega pozytywnym, przystankiem w Atenach. Natalio i Łukaszu, niesamowicie Wam dziękuję za zaufanie, propozycję pleneru w Grecji i wyśmienicie spędzony czas. To było coś pięknego! Mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze wspólne zdjęcia… Kończąc te dwa zdania wstępu, gorąco zapraszam na kilka fotografii z cudownego pleneru na Santorini!