Roksana & Mateusz – sesja na Sardynii

Mając do dyspozycji klawiaturę oraz nieograniczone pole tekstowe, w tym miejscu mógłbym zostawić kilka metrów soczystego tekstu. Trzymajcie kciuki, by na centymetrach jednak się skończyło. Od początku! Roksana, pseudonim artystyczny Roksi, to ancymon jakich mało. Kiedy na początku naszego mailingu przeczytałem: “Mam nadzieję, że nie weźmie mnie Pan za jakąś wariatkę, ale…” wiedziałem, że będzie się działo. Żeby nie było, Mateusz nie pozostaje dłużny, drugiego takiego żartownisia cieżko znaleźć. Lata mijały, pojawiły się nawet plany sesji zagranicznej (koniecznie w ciepełku i do dwóch godzin samolotem, bo dłuższe loty to straszna nuda), a raz prawie udało się nam zjeść biłgorajskiego burgerka. W końcu nadszedł ten dzień i Roksi z impetem skradła Mateuszowi nazwisko (co możecie zobaczyć tutaj)! Jeszcze dobrze kurz po weselu nie opadł, a my znaleźliśmy się na krakowskim lotnisku. My to znaczy ja fotograf, zakochane Ancymony i ambasadorka Aperolu – Paulina. Kierunek: Sardynia! Przygoda życia wystartowała niczym nasz Fiat Panda ze świateł! Plan był prosty, wynajmujemy pół kamienicy dla czterech osób, odkrywamy najpiękniejsze zakątki tej włoskiej wyspy i świętujemy jedząc ciastka firmowane przez Matyldę. Zdjęcia zaczęliśmy od punktu widokowego przy Torre di Porto Giunco. Ależ cudo! Zachód słońca łapaliśmy przy tzw. czerwonym kamieniu, który naprawdę był czerwony. Ależ cudo! Pierwszy dzień zakończyliśmy triumfalna pizzą (i Aperolem, wiadomo kto). Szybkie spanko i do pracy! Kolejny dzień to deszczowy wschód słońca na Necropoli Punica di Tharros oraz apero.. śniadanie w miejscowości Bosa. Na zachód słońca wybraliśmy dwa miejsca Cala Domestica oraz wydmy, które pokonały zegarkiem. Pożegnalna kolacja w restauracji z “M” w nazwie i to już koniec naszej przygody… Co.. już? No właśnie tak, w miłym towarzystwie czas szybko płynie jak to mówią. Jeżeli Chylińska zapyta znowu, czy warto było szaleć tak, z pełnym przekonaniem odpowiem: tak, było warto. Dla takich widoków, dla takich zdjęć, dla takich Ancymonów zdecydowanie warto! Roksi, Mati, Pałlinko, dzięki to za mało, więc dzięki, dzięki! Zapraszam(y) na Sardynię!