Justyna & Piotr – sesja na Cyprze

Historia tej sesji mogłaby być opowiedziana w formie trylogii. Pierwsza część, zdecydowanie najobszerniejsza, trzymająca w napięciu do samego końca, pt. “wszystkie możliwe kłody pod nogi przy organizacji sesji za granicą w pandemicznych czasach”, druga, zdecydowanie pozytywniejsza, przyjemniejsza i niestety krótsza w formie poradnika pt. “Cypr w jedno popołudnie i jeden poranek” oraz trzecia, w pełni ilustrowana pt. “marzenia są po to by je spełniać, a kolor turkusowy jest najlepszy”. Nie martwcie się, dzisiaj opowiem tylko tą trzecią. Sesja ślubna to marzenie zdecydowanie Justyny. Piotra największe hobby to spełnianie marzeń własnej żony, więc dalszy ciąg zdarzeń był przesądzony. Lecimy tam gdzie jest ciepło nawet pod koniec listopada, a woda ma być turkusowa. Tak oto sesja na Cyprze stała się faktem, marzenie się spełniło, a pewien niepowtarzalny moment życia został zatrzymany na zdjęciach. Pogodę mieliśmy gwarantowaną, miejsca iście pocztówkowe, wiatr jak na zamówienie, samochód był ubezpieczony, zabrakło tylko rezerwacji w Agora Tavern i otwartej furtki do latarni morskiej… Czy warto było szaleć tak? O odpowiedź proszę każdego z osobna w wiadomości prywatnej po obejrzeniu części ilustrowanej poniżej, ja odpowiem pytająco: kiedy lecimy ponownie?