Weronika & Damian – sesja we Włoszech

Najważniejsze, miał być suv. Serio, miał być suv, a dostaliśmy VW Golfa. Choć niezadowolenie Weroniki trwało z nami do momentu zdania kluczyków, całe szczęście nie dało rady z wybitną playlistą i epickimi widokami. Skoro to mamy wyjaśnione, przedstawiam Wam Weronikę i Damiana. Tytułowi bohaterowie postanowili wrócić wspomnieniami i na pierwszą rocznicę wybrali się w podróż śladami swoich zaręczyn oraz całkowicie nowymi szlakami (w nieodpowiednim obuwiu). Plan był ambitny, golf zatankowany, budziki nastawione, działamy. Zaraz po przylocie, zamiast chwycić kawałek włoskiej pizzy ruszyliśmy podbój nocnej Wenecji. Niepowtarzalny jest to klimat, po prostu pięknie! Już na samym początku Weronika i Damian pokazali swój skill i determinację, zdjęcia robiły się same, trzeba było tylko celować w nich obiektywem. Po całych czterech godzinach spania, Wenecja właściwa, tym razem w ślubnej odsłonie. Pomysły i cudne miejsca się nie kończyły, całe szczęście ograniczał nas czas, bo nigdy byśmy stamtąd nie wrócili. Wenecja czaruje i to jak! Kilka aperoli później oraz jedną policyjną kontrolę BEZ mandaciku (he he) znaleźliśmy się w Dolomitach, na drugiej części naszej sesji. Na tapecie urokliwe Lago di Braies i masyw Tre Cime di Lavaredo. Góry były łaskawe (czego nie można powiedzieć o butach Damiana) i pozwoliły się fotografować przez godzinkę (później uraczyły nas totalną chmurą). Piękna to była przygoda, nie zapomnę jej nigdy. Choć praca paliła się w rękach i fokus na zdjęcia był stuprocentowy, zabawa była lepsza niż przednia. Weronika, Damian, dziękuję za zaangażowanie, zaufanie, Waszą gościnność, punktualne wstawanie solidnie przed wschodem słońca, integracyjną łazienkę i niepowtarzalny klimat, który stworzyliście. Zdjęcia, bo wszyscy czekają! Efekty naszych zmagań po górskich serpentynach i biegania po świeżo skoszonej trawie poniżej. Viva l’Italia!